Effatha!
Klaretyńska Wspólnota Ewangelizacyjna

Menu
Powitanko
Kontakt
Wspólnota
  • Zaproszenie
  • O nas
  • Gdzie jesteśmy
  • Co robimy
  • Diakonie
  • flagowa
  • muzyczna
  • pantomimy
  • modlitwy wstawienniczej
  • Aktualności
  • Droga Miłości
  • V droga krzyżowa
  • III droga krzyżowa
  • II droga krzyżowa
  • I droga krzyżowa
  • List do Wspólnoty
  • Wigilia Effathy
  • Wieczór adwentowy
  • Akcja świąteczna
  • Wieczór Taize
  • Bierzmowanie
  • Koncert 2Tm2,3
  • Kurs Nowego Życia
  • Warto zajrzeć
  • Parafia
  • Klaretyni
  • Szkoła Nowej Ewangelizacji
  • Otwórz się na Jezusa!

    V droga krzyżowa (23 marca)

    Chrystus nie przestał umierać. Ludzie co dzień wokół nas cierpią i umierają, a pod ich postacią Chrystus ofiaruje się swemu Ojcu dla zbawienia świata. Droga Krzyżowa jest także drogą życia. Nie możemy o tym zapomnieć.

    I. Jezus skazany na śmierć
    Chryste odważyłeś się rozmawiać z pospolitymi cudzoziemcami, całowałeś gnijących trędowatych, upodobałeś sobie w prostytutkach, biedakach, wszarzach i kalekich... Teraz się mszczą, poczynili starania u władz i teraz nastąpią konsekwencje... Ty wiesz, co znaczy być skazanym na śmierć. A tak o tym pisze Stefania Piredda z Włoch:

    Przed czterema laty mój rówieśnik czekający na karę śmierci w więzieniu napisał do mnie: "Proszę Cię o przyjaźń i pomoc". Zdecydowałam się go odwiedzić. Poznałam też i innych więźniów. Wszyscy oni wyrażali naglącą prośbę o to, by ich kochano, by ktoś przy nich był. Po miesiącach otrzymałam list od Joe Mario Trewino, straconego w 1999 roku. "Droga moja przyjaciółko, gdy otrzymasz ten list, nie będzie mnie już między żywymi. Wszystko jest o.k.,, bo pójdę do lepszego miejsca, jak mnie o tym zapewnił Bóg. Miałem naprawdę wielkie szczęście, że zostałem pobłogosławiony przyjaźniami. Dziękuję Ci, że nasze drogi się spotkały i że mogłem wzrastać duchowo".

    II. Jezus przyjmuje krzyż.
    Chryste, bez słowa sprzeciwu wziąłeś wszystkie moje grzechy, każdą niewierność. Nie zbuntowałeś się, ale szedłeś dalej. Ucz mnie pokory wobec cierpienia, ucz mnie iść dalej jak Ty, jak Rebeca z Calca w Peru, o której pisze Edyta:

    Każde z moich dzieci jest wyjątkowe. Wielu ma przeżycia, o których woli zapomnieć. Na przykład mała Rebeca, która mieszkała ze swoją chrzestną matką, gdzie ją bito, wyzywano, zmuszano do pracy ponad siły. Dziś, gdy przypadkiem znajduje się w pobliżu domu, w którym wcześniej mieszkała, zaczyna trząść się ze strachu i za żadne skarby świata nie zbliży się bardziej...

    III. Bóg upadł w kurz.
    Chryste, upadłeś, acz resztkami sił podnosisz się... Pomóż mi, proszę, wytrwać w drodze, podnosić się, powstawać tak, jak podnoszą się chłopcy w domu w Limie, o których pisze Monika:

    Chłopcy są młodzi, energiczni, pełni życia. Każdy dzień to dla mnie nowe wyzwanie, to ciągła praca i zmaganie się z trudnościami (...) Są dni, kiedy praca ta jest lekka, chłopcy potrafią być wdzięczni i radośni, a są i takie, gdy próbują się sprzeciwić wychowawcom, docinają i są złośliwi, mówią: Lepiej wracaj do swego kraju. Potem przychodzą, przytulają się i podziękują: "Dobrze, że jesteś". Pewnie, że boli, gdy ci nawrzucają, ale i jest radośnie, gdy potrafią przeprosić. Gdy obserwuję, jak chłopak zmienia się, dorośleje i dojrzewa, to dostarcza tylu wrażeń...

    IV. Spojrzenie Jezusa spotyka się ze spojrzeniem Matki idącej w tłumie.
    Chryste, wasze spojrzenia spotkały się. Ile miłości było w oczach Maryi. Oddałaby wszystko, swoje życie, oby jej ukochany syn żył. Bo taka jest miłość matki, gotowa na śmierć dla swego dziecka, tak jak śmierć Joanny Beretty Molla, którą wspomina mąż w następujących słowach:

    We wrześniu 1961 roku w drugim miesiącu stanu błogosławionego zdiagnozowano u Joanny włókniaka macicy. Przeżyłem wstrząs, gdy przed operacją poprosiła mnie, bez możliwości odmowy, ażeby dziecko uratowano, nawet za cenę ryzyka utraty jej życia. Po porodzie towarzyszyłem Joannie w tygodniowej męce kalwaryjskiej. Uchwyciłem się wiary, modlitwy i ufności pokładanej w Opatrzności Bożej. Kiedy wraz ze śmiercią Joanny tajemnica bólu uderzyła we mnie i w moje dzieci, poczułem się zdruzgotany. Uchwyciłem się Jezusa ukrzyżowanego i pewności, że Joanna żyje z Bogiem w raju.

    V. Szymon Cyrenejczyk przymuszony przez żołnierzy do pomocy Jezusowi.
    Chryste, Ty doskonale wiesz jak to upokarza, gdy ktoś pomaga niechętnie, z przymusu, gdy nie wkłada w to serca. Daj nam łaskę spontanicznych reakcji na niesprawiedliwość, na niszczenie godności człowieka. Daj nam wielkie serca, kochające tych, którym pomagamy, a za wzór niech służy nam Andrew z Nairobi, o którym pisze Adaś:

    Skumplowałem się z Andrew, bardzo otwartym kolesiem. Dwa lata temu grał w jednym z klubów piłkarskich pierwszej ligi kenijskiej, ale ponieważ nie pozwalało mu to na uczęszczanie na niedzielne Msze Święte, zakończył karierę. Teraz poza pracą prowadzi dom dla porzuconej młodzieży. W tym domu, bez prądu i wody, dwudziestoletnie chłopaki, którzy sami mało co nie skończyli w grupie ćpunów lub złodziei, zajmują się grupą sierot, wąchaczy kleju, których domem była ulica. Schronisko utrzymuje się z pomocy ludzi dobrej woli i ogródka, który uprawiają.

    VI. Weronika przeciska się przez tłum, by otrzeć Chrystusowi twarz.
    Jakaż odważna kobieta! Nie liczyła zysków i strat, najważniejsze było ulżyć utrudzonemu w potrzebie... O taką odwagę modlimy się dziś, przyglądając się posłudze Sióstr Misjonarek Miłości oczyma Wiesława:

    Czarnowłosy, około pięćdziesięciokilkuletni mężczyzna, którego spotykam tego dnia w domu sióstr, ma zniszczoną twarz, ale jest ubrany we flanelową koszulę w kratę, sportową wiatrówkę, czarne spodnie i płócienne letnie buty. Nie zawsze tak wyglądał. Do sióstr przywlókł się w samo Boże Narodzenie ponad trzy i pół roku temu. Bezdomny, całą Wigilię topił w pamięci alkoholem w jakiejś melinie. O 2 nad ranem coś go szarpnęło i bez słowa pożegnania z kumplami wyszedł na trzaskający mróz. Szedł 12 godzin, nie zatrzymując się nigdzie i z nikim nie rozmawiając. Miał cel - musiał dotrzeć na Grochowską na Pradze, gdzie mieściła się ówczesna siedziba zgromadzenia. Dużo słyszał o tym miejscu. Trafił tam zmarznięty, w łachmanach, w delirium. Siostry wykąpały go, zawiozły do szpitala i wysłały na patronowaną przez siebie terapię odwykową do Legionowa. Po niej przeszedł program wychodzenia z bezdomności. Jego życie, to 40 lat alkoholizmu i kradzieży na bazarach. - Upadłem tak nisko, że jednego dnia potrafiłem rozprowadzić nawet 80 butelek "Royalu", a drugiego, w ciągu alkoholowym, z trzęsącymi się rękami, szukałem moich klientów, aby odkupić od nich tę wódkę, nawet po dwukrotnej cenie - wspomina. Siostry postarały się dla niego o mieszkanie i, jak w wielu innych przypadkach, początkowo same opłacały czynsz, aż do usamodzielnienia się mężczyzny, jego powrotu do pionu. ?"Każdy dzień jest dla mnie łaską".

    VII. Bóg upadł w kurz po raz drugi.
    Nigdy nie można upaść tak nisko, by nie móc się podnieść. Zawsze są sposoby, zawsze są rozwiązania, zawsze są drogi powrotu i zawsze są otwarte ramiona kochającego Ojca wybiegającego na spotkanie czasem pod postacią otwartych kochających ramion sióstr Matki Teresy, o których mówi Andrzej...

    Zawsze myślałem, że zakonnice to takie zasuszone ropuchy - mówi. Siedzi na werandzie domu sióstr, je parujący, gęsty kapuśniak i trzęsie się cały mimo zimowej kufajki na grzbiecie. "Ale siostrzyczki od Matki Teresy to anioły na ziemi. Codziennie za nie dziękuję Bogu". Jego zarośnięta twarz cała się rozpromienia, gdy to mówi, a jego niesamowicie błękitne oczy nabierają dawno straconego blasku. Trzy razy siostry ratowały mu życie: gdy miał połamane ręce i nogi, kiedy nie chciano go przyjąć do szpitala, gdy nie jadł od kilku dni. Dały mu ubranie, wyrobiły dowód, postarały się o rentę. "Najbardziej boli mnie to, że cały czas biorę, a nic nie daję. Wciąż chodzę w ciemności. Tak jakby moje dno było pogłębione o jakąś dziurę, do której co rusz wpadam" - opowiada. Za kilka dni zaczyna pierwszy w życiu odwyk i modli się, żeby misjonarki od Matki Teresy pomogły mu wyjść z bagna, w którym tkwi. "Mają taką moc, że samego diabła by nawróciły" - śmieje się. Wie, co mówi, bo jak siedzi na tym ganku u sióstr, w ogóle go nie ciągnie do wódki. Najchętniej zostałby w ogrodzie na noc, w zasięgu ich łagodnego spojrzenia i ciepłego uśmiechu. Ma wrażenie, jakby utulały go ochronne ręce.

    VIII. Niewiasty na kalwaryjskiej drodze płaczą, szlochają...
    A Chrystus jasno mówi: "Płaczcie najpierw nad swymi grzechami". Taka jest logika krzyża. Nie płacz, że ktoś kocha, że umiera z miłości. Płacz nad niesprawiedliwością, nad swoją pychą i zazdrością, która rodzi nienawiść i podziały, płacz najpierw nad tym, że nie kochasz albo że kochasz jeszcze za mało, bo stąd bierze się ludzkie cierpienie i zranienia, którym daje świadectwo Basia ze Sierra Leone.

    Choroby brudnych rąk są tu bardzo powszechne, bo higiena raczej nie stoi nawet na średnim poziomie. Ludzie mieszkają po 10 osób w malutkich chałupinkach bez wody, o toalecie mogą tylko pomarzyć, a elektryczność to jak na razie jest nieosiągalna. Ciężko mi jest pogodzić ich z myślą, że u nas prawie każda z dotykających ich chorób mogłaby być z powodzeniem wyleczona, wystarczyłoby iść do apteki i kupić coś. A tu mogą nawet umrzeć, bo nie zdążą dojechać z buszu do lekarza, wszak nie ma tu żadnej komunikacji.

    IX. Po raz trzeci Bóg runął w piach.
    Znowu. Znowu mi się nie udało wytrwać. Zawiodłem Cię. Jak ustrzec się przed zniechęceniem, gdzie znaleźć siły do walki? Tylko w Tobie, tylko w Twojej łasce, u źródeł Twego miłosiernego serca. Tam gdzie szukał Jurek.

    Cichy, niewysoki i skromnie ubrany czterdziestolatek, odwiedzający siostry tego wieczora, swoją historię opowiada mi dopiero w tramwaju, którym razem wracamy do centrum. Jest szczęśliwcem. W 1993 roku rozmawiał przez moment z Matką Teresą podczas jej ostatniego pobytu w Polsce. To najlepsze wspomnienie w jego życiu. Dzięki Misjonarkom Miłości sześć lat później rozpoczął nowe życie, wkrótce po tym, jak wyszedł z więzienia. Od półtora roku świadczy usługi remontowe i zarabia na tyle, że może już sam opłacić mieszkanie, kupić jedzenie i ubranie. Miłość okazana mu przez siostry jest tak wielka, że nie może jej zatrzymać dla siebie. Pozwala więc fali płynąć dalej. Przez ostatni rok opiekował się dwiema ubogimi rodzinami. Zbierał po znajomych niepotrzebne im ubrania i przedmioty codziennego użytku. Zeszyty i książki dla dzieci kupował za własne pieniądze. Ma się czym pochwalić: 18-letnia dziewczyna z jednej z rodzin właśnie skończyła zawodówkę i zaczyna się usamodzielniać.

    X. Żołnierze zrywają z Jezusa ostatnie odzienie.
    Nie ma bardziej chronionego miejsca w człowieku niż jego godność. Mogę stracić wiele, mogę się odważyć na wiele, byleby mi nie odebrano godności... Obejmij swoimi kochającymi ramionami wszystkich odartych z godności, upokorzonych, wyśmiewanych. Daj im nadzieję na odzyskanie godności za przykładem Juliet z Zambii.

    Juliet od 6 lat mieszka w City of Hope. Ojca nigdy nie znała. Zmarł na AIDS, gdy miała 10 miesięcy. Mama wychowywała gromadkę dzieci. Nie miała pracy, zarabiała na dom ulicznym fachem. Pewnego dnia znikła bezpowrotnie. 11-letnia Juliet próbowała sobie radzić sama. Często głodowała. Miała sympatyczny uśmiech, była piękna. Szybko zainteresowali się dziewczynką podejrzani młodzi ludzie. I tak zaczął się koszmar życia małej Juliet, zarabiającej na ulicy. Nie trwał długo, ale dziewczynka nigdy go nie zapomni. Policja zgarnęła ją w trakcie pracy. Trafiła do City of Hope - Miasta Nadziei".

    XI. Żołnierze przybijają Chrystusa do krzyża.
    Najpierw przymierzają, dotykają żelaznym gwoździem do nadgarstków i uderzają z całej siły, aż żelazo przeniknie ciało i dotrze do drzewa. Wytryska krew, Ty zwijasz się z bólu... Są bezwzględni, bezmyślni, nieczuli. Oni? Jacy oni? To ja uderzam młotem z całej siły, a Ty ogarniasz mnie spojrzeniem miłości. W Angoli dzieci biegają po ulicach z bronią, zabijają, a Ty ogarniasz ich spojrzeniem miłości... Domingos das Neves opisuje:

    Należę do pokolenia młodych, którzy od urodzenia nigdy nie zaznali niczego innego jak wojna i jej straszne następstwa: zniszczenie całych rodzin, prześladowanie ludzi z różnych grup etnicznych, zabijanie niewinnych osób. 20 maja 1990 roku nadeszła tragiczna wiadomość, że mojego brata znaleziono martwego na poboczu głównej ulicy. Zabito go sześcioma strzałami z broni palnej. Krew mojego brata dołączyła do krwi ofiar konfliktu w Angoli. Jeszcze dziś umiera się tam w podobny sposób. Moją duszę opanował bunt i chęć zemsty. A jako chrześcijanin czułem, że mam zadanie wzywania narodu i ludzi do pojednania i pokoju. Z głębi serca przebaczyłem mordercom mojego brata, choć ich osobiście nie znałem.

    XII. Skonał.
    Życie opuszcza każdą część Jego ciała,
    Chroni się do jeszcze bijącego serca.
    Serce ogromne,
    Serce przelewające się,
    Serce wielkie jak świat, bo niesie świat grzechu i nędzy.
    Ujął swoje ciężkie serce
    I z wolna, z trudem,
    Samotny między niebem a ziemią,
    Szalony,
    Szalony z miłości
    Podnosi swoje życie,
    Podnosi grzech świata
    I oddaje WSZYSTKO:
    "Ojcze, w ręce Twoje oddaję ducha mego".
    Cały świat zamilkł.

    XIII. Ciało Jezusa powierzone ramionom Maryi
    Te święte ręce, które kołysały Cię w betlejemskiej stajence i tuliły do snu, dziś z ogromnym szacunkiem i z bólem w sercu dotykają martwego strudzonego ciała. Najświętsza Panienko, ucz nas za przykładem św. Joanny szacunku dla ciała.

    Stosunek św. Joanny do ludzkiego ciała i osoby pacjenta był święty. Często powtarzała: "Kto dotyka ciała człowieka, dotyka ciała Pana Jezusa". Chory był traktowany z ogromnym szacunkiem i godnością. Starała się leczyć choroby, a niosła ulgę duchowi.

    XIV. Chrystus złożony w grobie i przytwierdzony kamieniem.
    Choć droga ciężka i monotonna, chociaż prowadzi do grobu, to wiem, że Ty czekasz na mnie w swej chwale. Daj siły, by pokonywać trudności, które wydają się beznadziejne, i mieć ufność, że na końcu tej drogi jest zmartwychwstanie. Niech pokonywania tych trudów uczy 6-letnia Diana z Betanii, o której pisze Magda Smoleń (Pagórka):

    Co drugi dzień jeździmy do Domu Dziecka "Betania". Tam mam godzinne zajęcia z 6-letnią Dianą, dziewczynką opóźnioną w rozwoju. Uczę ją najprostszych rzeczy: zawiązywać buty, pokazywać, gdzie ma głowę nogi, oko lub nos. Uwielbia bawić się piłką, konikiem i samochodem, a także tańczyć przy piosenkach Tracy Chapmann. Ostatnio, ku mojej ogromnej radości, nauczyła się klaskać w dłonie.

    Panie Jezu, dajesz mi poznać, jak bardzo droga krzyżowa wpisuje się w moje codzienne życie. Spoglądasz kochającym spojrzeniem matki, dotykasz dłońmi sióstr Misjonarek Miłości, ogarniasz ramionami wolontariuszy, przebaczasz jak Domingos i dajesz schronienie jak Andrew. Dziękuję Ci za wszystkich, którzy wyświadczają dobro. Proszę, poślij mnie w świat, bo świat umiera z braku miłości. Daj mi umrzeć z miłości, aby ludzie, których spotkam, mogli żyć. Poślij, by wprowadzać pokój, poślij do więźniów, poślij do dzieci ulicy, do oratoriów, do smutnych i upokarzanych jak Rebeca czy Juliet, do niepełnosprawnych jak Diana , do biednych, alkoholików i bezdomnych jak Wiesiek, Andrzej czy Jurek, do chorych i starych. Świat umiera z braku miłości.
    Proszę, poślij mnie, abym umierał jak Ty, z miłości.

    (c) Copyright by kwe_effatha 2006 A.D.